Oszczędzanie to temat ciągle aktualny. Tak jak pisałam wcześniej, na początku, kiedy zakładałam tego bloga opisuję tutaj swoje doświadczenia w próbach oszczędzania i wychodzenia z długów delikatnie mówiąc bo powiedziałabym z pętli zadłużenia.
Wpędziłam się pod mur problemów finansowych, teraz wiem, że sama na własne życzenie. Kiedy jest dobrze, masz dobrze płatną pracę, nie myślisz, że kiedyś tam w przyszłości zachorujesz, stracisz pracę i zacznie się... No właśnie tak było w mojej rodzinie. Żyliśmy na wysokim poziomie, wyjeżdżaliśmy sobie (ja z mężem i dwójka dzieci) na wakacje lub takie wypady weekendowe bo pieniądze były. Przyznam się, że kiedy nie było kasy tyle, ile trzeba było, braliśmy kredyt bo przyzwyczajenie do dobrego życia jest większe niż rozsądek. Oczywiście nowe meble, nowy TV itp. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie moja choroba. Miałam operację, uszkodzili mi strunę głosową, nie mogłam pracować głosem (z dziećmi). Straciłam pracę. Jakby tego było mało mój mąż kilka miesięcy później również stracił pracę. Jego niemiecka firma zwolniła go po 10 latach pracy. Ponoć musieliby go już rejestrować na innych zasadach, więc, żeby nie wchodzić w większe koszta, po prostu go zwolnili. Nie tylko w Polsce są widać "przekręty", żeby tylko nie płacić za pracownika. Nikt się tego nie spodziewał. Zostaliśmy z dnia na dzień biedakami. I to dosłownie. Tutaj mogę poradzić wszystkim, którzy sobie żyją bez oszczędzania, Oszczędzajcie!!!. Teraz wiem, że poduszka finansowa powinna być w każdym domu. Ale człowiek mądry dopiero po szkodzie na własnym przykładzie.
No i co zrobiliśmy. Oczywiście, żeby nie popaść w jeszcze większe długi, wzięliśmy kolejny kredyt, tym razem na bieżące życie i opłaty, żeby nie płacić dodatkowo odsetek od wcześniejszych kredytów. Zaczęliśmy szukać nowej pracy. Mój mąż znalazł dobrze płatną po pół roku. Wspomnę, że przeprowadziliśmy się w między czasie do dużego miasta. Mieliśmy ten plus, że mieliśmy mieszkanie, które było kupione inwestycyjnie na wynajem. Więc już nie wynajmowaliśmy, a sami tam zamieszkaliśmy. Tutaj mogę z własnego przykładu powiedzieć, że mimo różnych problemów i kryzysów okazało się, że kupno mieszkania (na kredyt) było dobrym wyjściem mimo wszystko. W nowym mieście znalazłam pracę. Ciężko pracujemy i jakoś powoli, bardzo powoli odbijamy się od dna. Odbijanie od dna zaczęliśmy od skrupulatnego rozliczania każdego paragonu, każdej wydanej złotówki. Okazało się przy okazji, że kupa kasy idzie na niepotrzebne rzeczy. Wspominałam już wcześniej w poprzednich wpisach, że można ograniczyć wydatki chociażby na wybraniu odpowiedniego operatora telefonu. Reklamuję na swoim blogu nju mobile bo uważam, że są aktualnie najtańsi i najlepsi. I nie płacą mi za pisanie o nich dobrze, to po prostu moja opinia na własnym przykładzie. Płaciliśmy kiedyś ponad 200/300 zł za dwa telefony. Teraz w nju mobile 60-80 zł za dwa, ponieważ drugi numer mogłam uruchomić do swojego abonamentu za 9 zł. Dla stałych klientów zwiększają co chwile limit internetu. Mamy już 30 Gb na oba telefony. Rewelacja. W ogóle wszystkie banery reklamowe na stronie mojego bloga są reklamami polecanymi przeze mnie dlatego, że sama skorzystałam i korzystam. Reklamuję tylko to, co sama sprawdziłam.
Oferty więc banków: Alior, Millenium i Raiffeisen Bank są dlatego, ponieważ mamy tam konta. Z czystym sumieniem mogę polecić. Jak poczytaliście sobie może kiedyś o wychodzeniu z zadłużenia to pewnie wiecie, że subkonta w różnych bankach są elementem wychodzenia z długów. I tak, do Millenium odkładam co miesiąc na wakacje, do Aliora odkładam na święta i nieprzewidziane awarie, do Raiffeisena na poduszkę finansową, żeby mieć, jak kiedyś znowu zdarzy się w życiu coś złego. I bardzo powoli zaczynamy się uśmiechać. Wiecie, co jest najgorsze w tym wszystkim? że ludzie wokół uważali i myślą nadal, że my ciągle mamy nie wiadomo ile pieniędzy. A przepraszam, jak trzeba wyglądać, kiedy nie ma się pieniędzy? Miałam nagle ubierać się w łachmany? Miałam w szafie zakupione kiedyś te lepsze ubrania, więc w nich chodziłam. Dwuznaczne miny osób pracujących w urzędzie pracy, kiedy musiałam się zarejestrować jako osoba bezrobotna to osobny temat...
I powoli nasze życie wraca do normy. Wróciliśmy mieszkać do naszego miasteczka nad morzem. A ja jestem tuż przed otwarciem swojej firmy. Jak mi to wyjdzie to opiszę w przyszłości. Moja rada: z każdej nawet nędznie zapowiadającej się sytuacji jest jakieś wyjście. Trzeba tylko cierpliwości i zdrowia. Nie poddawajcie się nigdy!